Dziecko, Fajne rzeczy i gadżety
Czym bawi się Janek- czyli nasze HITY wśród zabawek
Każde dziecko uwielbia się bawić! Zabawki uczą, wspomagają rozwój, chronią przed nudą. Niektóre -intensywnie kolorowe, inne pastelowe, lub czarno-białe. Każda z nich przeznaczona jest na inny etap rozwoju dziecka. Choć czasem okazują się niestety… nietrafione (nie stanowią obiektu zainteresowania malca, są nieporęczne, mało atrakcyjne).
Jak więc kupić zabawkę, po którą dziecko chętnie będzie sięgać? Trudno odgadnąć indywidualne preferencje. Dzisiaj więc kilka słów o tym, jakie zabawki lubi Janek, na co zwrócić uwagę i w co warto zainwestować.
Po pierwsze- pamiętajmy o złotej zasadzie: nie przesadzajmy z liczbą zabawek. Należy pozwolić, by dziecko z każdą mogło się oswoić i dobrze ją poznać. Dla rozwoju dziecka potrzebne są bodźce, ale nie mogą one zbyt intensywnie i bombardować delikatnego systemu nerwowego.
Na początek….czyli pierwsze trzy miesiące życia dziecka.
Janek uwielbiał czarno-białe motywy. Nie ważne czy to była książeczka, karta, kocyk, zabawka. Fakt był jeden, dziecko na dłużej „zawieszało” wzrok. Pomoc przy przewijaniu, w samochodzie, na spacerze. Wytłumaczenie jest proste. W momencie narodzin dziecka, jego ostrość wzroku jest niewielka. Maluch widzi dokładnie osoby i przedmioty znajdujące się około 20 centymetrów i to tylko w kontrastowych barwach. Niektórzy sami wykonują takie geometryczne kształty i wieszają nad łóżeczkiem. My mieliśmy książeczki i kocyk w stópki od NAME ME. Później dołączyła też pościel do łóżeczka.
Okazało się, że strzałem w dziesiątkę była też karuzela. Zwierzątka Done by deer mają duże czarne oczy, dodatkowo jeden z nich to zebra w pasy. Konstrukcja (obręcz) karuzeli również jest czarno-biała. Janek zaczął zwracać na nią uwagę, kiedy skończył miesiąc. Bawi się nią do dzisiaj- z tym, że teraz już chwyta kręcące się zabawki. Udany zakup.
Kiedy maluch zaczyna chwytać zabawki…
Tutaj pole manewru mamy znacznie szersze. Poręczne grzechotki, lekkie, szeleszczące zabawki w intensywniejszych już barwach. Dobrze jest, kiedy mają różną fakturę, wydają dźwięki. Janek uwielbiał (nadal bardzo lubi) szeleszczące książeczki. Mieliśmy dwie (Canpol babies i Lamaze). Książeczka od Canpol babies jet o tyle ciekawsza, że ma wystające elementy np. ramiona ośmiornicy, które synek chętnie chwyta i poznaje smakiem (jak zresztą widać na załączonych zdjęciach). Książeczki od początku były preferowaną zabawką, służą nam do dzisiaj. Polecam.
Strzałem w dziesiątkę okazał się bujający dzięcioł i dzwoniący, wibrujący telefon z lusterkiem (włoska firma Trudi). Tutaj zatrzymam się na chwilę. Zabawki te, nie tylko cieszą oko malucha ale i zachwycają jakością. Perfekcyjnie wykonane, mięciutkie w dotyku, bardzo, bardzo delikatne. Dopracowane w najmniejszym szczególe. Piękne i niepowtarzalne, wyjątkowo prezentują się też na półce w pokoiku dziecka. Jak na początku, synek jedynie je chwytał i obserwował, tak teraz stanowią niezwykle ekscytującą rozrywkę. Janek uwielbia dziób bujającego się dzięcioła. Zabawka ta po dotknięciu, niczym wańka wstańka buja się i obraca wokół własnej osi. Synek próbuje ją złapać, a dziób, skrzydełko- od razu lądują w buzi. Uważam, że zabawka rozwija jego zdolności manualne. A fakt, że jest wysokiej jakości, zapewnia bezpieczeństwo i nie przeszkadza w ciągłym poznawaniu jej smaku.
Kiedy dziecko kończy pół roku odkrywa zależność przyczyna – skutek. To właśnie teraz niemowlę dowiaduje się, że może uderzać jednym przedmiotem w drugi, turlać i rzucać. Dobrze jest więc zaopatrzyć się w takie zabawki, które zawierają ruszające się elementy, bądź same się bujają. Mają wystające części, lusterka. Wyposażone są jednocześnie w akcenty święcące i grające. Dziecko uczy się, że po dotknięciu konkretnego elementu usłyszy dźwięk, bądź zobaczy światełko. Sprawdza dokładnie każdy szczegół. Tym bardziej, kiedy może coś przesunąć/poruszyć. Janek chętnie bawi się piratem od Lamaze. Według mnie, to zasługa koralików zawieszonych na kółku, niezwykle interesujących, odstających klap marynarki i dobrze dobranej kolorystyki zabawki.
Niedawno synek zaczął chętnie bawić się też samochodzikiem odkrywcy od Fisher price. Maluch może tu „otwierać i zamykać drzwi, odkrywać zwierzęcych przyjaciół podczas zabawy w a-kuku, przeciągać klekoczące koraliki, kręcić kółkami, przesuwać zabawnego ptaszka”. Jak narazie synek potrafi sam wykonywać tylko kilka z tych czynności.. Reszta elementów jest jeszcze do odkrycia. Jednak auto niespodzianek mu się podoba i pewnie będzie z nami jakiś czas.
Jednym z naszych hitów jest łańcuszek z zabawkami od Mamas&Papas. Sprawdza się na spacerze, w podróży i w domu. Łatwo go przypiąć i zdemontować. Każdy element łańcuszka to intrygująca zabawka- gryzak, kosmonauta (synek uwielbia jego filcowe nogi) rakieta z lusterkiem i grzechotka. Warto mieć choć jedną taką zawieszkę i mieć wszędzie ze sobą. Szybko zajmiemy niemowlaka w chwili znudzenia.
Kupując zabawkę najważniejsze jest, żeby była ona wykonana z dobrych materiałów. Ja ufam polskim i zachodnim firmom, nie kupuję zabawek nieznanego pochodzenia. Jeżeli już się decydujemy na konkretną markę, warto wybrać taką zabawkę, która daje kilka możliwości. Ma dużo elementów (skrzydełka/sznureczki/antenka), gra, szeleści lub świeci. Na początku dziecko będzie się nią bawić jak zwykłą maskotką- później pozna kolejne jej sekrety.
książeczki czarno- białe TUTAJ, kocyk w stópki TUTAJ, karuzela TUTAJ, książeczki szeleszczące TUTAJ i TUTAJ, pingwin i telefon TUTAJ, pirat TUTAJ, samochód odkrywcy TUTAJ, łańcuszek z zabawkami TUTAJ
Zosia
15 stycznia 2017 at 13:23Jeszcze mam pytanie: skąd to cudne prześcieradełko w autka?
Izabela
16 stycznia 2017 at 10:23Bardzo dziękuję za ten komentarz. Cieszę się, że produkty, które sprawdzają się u nas, stają się punktem zainteresowania u innych dzieci 🙂 Prześcieradło zostało uszyte przez moją mamę 😉
Zosia
15 stycznia 2017 at 12:20Dzięki Pani blogowi zakupiłam tę karuzelkę (trochę wbrew sobie, bo według mnie urodą ona nie grzeszy, ale pomyślałam, że nie mnie ma przypaść do gustu,lecz mojemu dziecku) i teraz gdy widzę, jak codziennie rano po przebudzeniu mój synuś wyciąga rączki do tych zwierzaków, uśmiecha się i głuży, to jestem szczęśliwa, że posłuchałam intuicji i waszego (Pani i Janka) doświadczenia.
Aga
17 czerwca 2016 at 20:42zabawka od Trudi opisana jest jako dzięcioł, nie pingwin 🙂
Izabela
18 czerwca 2016 at 11:31aj…już poprawiam. Jakoś od początku zabawkę nazwałam pingwinkiem i to chyba dlatego błąd się wkradł 😉
B-S
17 czerwca 2016 at 12:59Chyba powinniscie już opuścić lozeczko skoro jak siedzi moze sie złapać to chwila moment i wyskoczy z niego
Izabela
17 czerwca 2016 at 14:24No tak, słuszna uwaga. Dzisiaj na pewno obniżymy.